Gdyby
ktoś zapytał mnie, jaki rodzaj piw najbardziej lubię to
odpowiedziałbym, że są to piwa mi sprezentowane :) Tak też w moje ręce
wpadł Lwówek Belg, a wpadł przez małą pomyłkę (z tego miejsca bardzo
dziękuję i pozdrawiam Adama). Pomimo tego, że to piwo jest obecne na
rynku już od dłuższego czasu, nie miałem nigdy okazji go spróbować. Co
ciekawe, zdarzyło mi się je już kupić! Było to dzień po moim ślubie...
niestety wysiadając z auta stłukłem butelkę. Ale co się odwlecze...
Trzeba zaznaczyć, że piwo ma niewiele wspólnego z belgijskimi piwami,
które dane mi było próbować. Piana jest złożona z niewielkich pęcherzy,
które szybko opadają i, w zasadzie, na szkle zostaje sam pierścień. O
niebo lepiej jest w przypadku aromatu, który jest przyjemnie słodowy.
Pojawiają się też landrynki, które sugerują, że w smaku może być
słodkawo. I tak jest w rzeczy samej! Na całe szczęście wszystko jest
kontrowane przyjemną i silniejsza niż się spodziewałem goryczką. Warto
też odnotować żelazo, które się tutaj pojawia, więc jeśli ktoś jest na
to mocno wyczulony to odradzam. Mi to w esencjonalnych piwach zupełnie nie
przeszkadza. Pomimo tego, że Lwówek Belg nie ma za wiele wspólnego z
belgijskim piwowarstwem to uważam go za całkiem dobry wyrób,
szczególnie, że jest dostępny niemal wszędzie. Dla wszystkich Adrianów.
Alkohol: 4,2%
Ekstrakt:13
Styl: Belgian Ale
Smak:5
Zapach:6
Design:6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz