Trzy odsłony Budweisera

Każdemu czasem zdarza się zrobić impulsywny zakup, którego zaraz po odejściu od kasy żałuje. Nie inaczej bywa ze mną i piwem kupowanym przy okazji codziennych zakupów. Skuszony ładnym (i tanim) kartonem z sześcioma piwami Budweiser (po dwie sztuki każdego rodzaju) śmiało wkroczyłem do domu i umieściłem po jednym w lodówce. Wątpliwości naszły mnie dopiero później ale skoro piwa już się chłodziły, a upały doskwierały to rady nie było i wypiłem. Na pierwszy ogień poszedł ciemny lager i muszę uczciwie stwierdzić, że było to najsmaczniejsze piwo z całej trójki. Co prawda po 5 sekundach w szkle wyglądało jak rozgazowana cola, ale nikły aromat kakao nadrobił straty. W smaku czuć palone słody oraz kawę, a wszystko to wieńczy ziołowa goryczka. Piwo jest pijalne i dość lekkie. Można je wypić z przyjemnością. Niestety, tego samego nie można powiedzieć o Budweiser Strong, które, owszem, da się pić ale tylko mocno schłodzone. Wyższa temperatura obnaża wszystkie wady tego piwa ze spirytusowym alkoholem na czele. Zdecydowanie nie polecam go nikomu, kto szuka w piwie doznań innych niż upojenie alkoholowe. Na trzeci ogień, już następnego dnia, poszedł klasyczny Budweiser, którego w zasadzie każdy zna. Klarowne, jasne piwo o ziołowo-słodowym aromacie, który większość populacji określa jako "piwny". Piwo jest bardzo lekkie i z delikatną goryczka. Dobry wybór na ognisko lub grilla. Całe szczęście drugą część tego sześciopaku mogłem oddać Łukaszowi z mojepiwa.pl bo na drugą turę z tym zestawem nie miałem większej ochoty. Dla fanów piw zwykłych.

Imprator Bałtycki [Pinta]

To bardzo limitowane i warzone po raz drugi piwo jest uznawane przez wielu za najlepszy produkt w Polsce. Muszę jednak otwarcie przyznać, że do jego degustacji podchodziłem z dystansem. Przede wszystkim od zeszłego roku wypiłem kilka wybitnych piw i nabrałem szerszej perspektywy, to co wtedy mnie powaliło może teraz nie robić już takiego wrażenia. Obawy były bezpodstawne bo ten imperialny porter to ciągle klasa sama w sobie i przychylam się do opinii, że to najlepsze piwo jakie nasi piwowarzy wypuści. Gęsty, nieprzejrzysty, rubinowy trunek tworzy gęstą czapę, która znaczy szkło piękną koronką. Zapach to przede wszystkim przejrzałe owoce tropikalne z mango i papają na pierwszym planie. Obecne są też charakterystyczne dla porteru śliwki i wiśnie. Te są ukryte pod amerykańskim chmielem co sprawia wrażenie zbliżone do imperial india pale ale. Niestety, w miarę ogrzewania piwa, do aromatu wdziera się siarka.  Warto zaznaczyć, że osobiście jestem na to mocno wyczulony dlatego obstawiam, iż większość konsumentów nawet na tę nutę nie zwróci uwagi. Mimo wszystko, w smaku browaru wychodzi zdecydowany porter. Jest słodko i owocowo. Wrażenie robi wysoka pijalność piwa, co jest nie lada wyczynem przy tak wysokim ekstrakcie, oraz zgrabnie schowana ale wyraźna, ziołowa goryczka. Warto było czekać na ponowne uwarzenie tego Imperatora i pozostaje mi mieć nadzieję, że trzecia warka wyjdzie szybciej. A może by tak partię tego piwa przeleżakować w beczce po jakimś ciekawym alkoholu? Bonusowo, brawa dla Pinty za zabutelkowanie w mniejsze pojemności. Dla tych po ciemnej stronie mocy.

Strażackie [Bojan]

Rzadko zdarza mi się pić lagery, jednak niedawne upały skłoniły mnie do zakupu kilku piw w tym stylu. Omawiane teraz Bojan Strażackie kiedyś już piłem, było to w okolicach jego premiery i muszę przyznać, że wtedy zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Do tego stopnia, że gdy znajomi nie zainteresowani piwami rzemieślniczymi pytali mnie jakie szeroko dostępne piwo kupić to polecałem im właśnie ten trunek. Mam nadzieję, że ciągle mnie lubią, bo pita przeze mnie warka Strażackiego nie nadawała się do spożycia. Kanaliza, pomimo jeszcze wielu dni do końca daty ważności, nie pozwoliła mi go skończyć. Co ciekawe, startu nie miało najgorszego, gdyż klarowne piwo wieńczyła ładna piana, która zgrabnie znaczyła szkło. W aromacie pojawiały się interesujące nuty amerykańskiego chmielu, a w ustach browar był dość treściwy i z o dziwo, zaznaczoną goryczką. Niestety wszystko psuł obecny aromacie zapach kanalizacji. W smaku można też wyczuć żelazo, ale akurat to, w niskim stężeniu, mi nie przeszkadza. Może trafiłem na wadliwą butelkę, ale musiałem połowę swojego egzemplarza wylać. Myślę, że w przyszłości Strażackie jeszcze w mojej lodówce zagości i wtedy napiszę kolejną recenzję bo uważam, że ma duży potencjał jeśli wspomniane wady zostaną wyeliminowane. Dla szambonurków.

Black Hope [AleBrowar]

Polskim producentom black ipa poprzeczkę postawiłem bardzo wysoko. Jako fan tego stylu wypiłem już kilka wybitnych cascadian dark ale i muszę stwierdzić, że naszym rodzimym produktom ciężko im dorównać. Sięgając po Black Hope nie oczekiwałem olśnienia, ale american stouta też się nie spodziewałem. A tak właśnie pachnie i smakuje to piwo, które jeszcze jakiś czas temu było całkiem dobre. Co więcej, to już druga z kolei warka, która, w moim odczuciu, jest zbyt stoutowa. W aromacie dominuje paloność, czekolada i popiół. Chmielowych nut trzeba się doszukiwać. Nie inaczej jest w smaku, gdzie popularna popielniczka zakończona jest płaską goryczką i to w zasadzie tyle. Piwo jest wytrawnie i dość lekkie, ale brakuje mu rześkości. Trochę się dostało tej "Czarnej Nadziei" ode mnie, ale ta zbyt wysoka paloność i zbieżność z american stoutem to przypadłość, na którą cierpi wiele black india pale ale z rodzimych browarów i nie można tego przemilczeć. Warto jednak wspomnieć, że Black Hope to ciągle smaczne piwo lecz, moim zdaniem, niezgodne z tym, co jest napisane na etykiecie. Dobre piwo, słabe CDA . Dla palaczy.

Minister po Setce

Od czasu do czasu razem z Łukaszem z mojepiwa.pl ruszamy na miasto w celach wiadomych :) Głównym obiektem naszych zainteresowań są piwa niedostępne w butelkach, co owocuje tym, że podczas tych "eskapad" zwykle degustujemy wyroby Pracowni Piwa i Artezana. Nie inaczej było i tym razem. Wieczór rozpoczęliśmy w pubie Setka gdzie można było spróbować Fafika z Artezana. Jest to pszeniczne piwo wędzone dymem z jabłoni, a do chmielenia użyto tylko nowozelandzkiej odmiany chmielu - Motueka. Zawartość alkoholu na poziomie piwa grodziskiego zrobiła z Fafika świetny starter. Jest to bardzo pijalny trunek o wyraźnym profilu piw pszenicznych i nienachalnym zwędzeniu. To delikatnie kwaskowe piwo o procentowości na poziome zaledwie 2,4 doskonale otworzyło wieczór i idealnie ugasiło pragnienie. Następnie przetestowałem dawno już nie pite przeze mnie piwo Pacyfik, czyli klasyk Artezana. To chmielone nowozeladzkimi chmielami pale ale trzyma wysoki poziom i jest moim zdaniem doskonałym piwem na "wejście" w piwa rzemieślnicze. Winogrono, agrest i umiarkowana goryczka to cechy, które nie pozwalają pomylić go z żadnym innym nowofalowym piwem produkowanym w Polsce. Podobno miewa duże wahania formy w zależności od warki, ale pita przeze mnie w Setce była po prostu dobra i wytrzymała konfrontację ze wspomnieniami. Po dwóch piwach nasze nogi poniosły nas do znajdującego się niedaleko Ministerstwa Browaru gdzie można była spróbować aż trzech piw krakowskiej Pracowni Piwa. Na pierwszy ogień poszedł Smoked Cracow by Sunrise czyli bursztynowe piwo grodziskie. Był to kolejny po Fafiku słabeusz bo zawartość alkoholu w tym piwie zgodnie ze stylem wynosi zaledwie 2,4%. Piwo było wędzone, ale z wyczuwalnymi owocami, delikatnie kwaskowe i bardzo lekkie. Trochę zbyt niskie wysycenie sprawiło, że SCbS było chyba najsłabszym piwem tego wieczoru, co nie znaczy, że było złe. Wręcz przeciwnie! Mój pokal był bardzo szybko pusty. Później była Hadra i tutaj chłopacy z Pracowni pokazali klasę. Jest to american india pale ale na światowym poziomie. Śmiało może stawać w szranki z tuzami z BrewDoga, czy Mikkellera. Powala swoją czystością. Niesamowity, owocowo żywiczny aromat i świetna gładka konsystencja, w ustach kończy się idealną goryczką. Zdecydowanie jest to najlepsza AIPA z Polski jakiej dane było mi spróbować. Hit wieczoru, po którym żałowałem, że nie skusiłem się na 0,5l. Na dobicie wziąłem Dwa Smoki, czyli połączenie india pale ale z witbierem. Piwo smaczne, sprawnie łączące oba style, całkiem udane. Niestety pod koniec dała o sobie znać mydlaność , która jest raczej charakterystyczna dla witbirów a mi, co jak już nie raz pisałem, nie do końca pasuje. Obstawiam jednak, że osoby nie przeczulone na tym punkcie powiedzą, że piwo to jest bardzo dobre. Mi bardziej smakuje Białe IPA z Artezana. Podsumowując: niesamowita Hadra, ale wszystkie próbowane piwa trzymały wysoki poziom. Całe szczęście oba browary już niedługo zaczną butelkować na większą skalę.