Podczas
ostatniej delegacji do Krosna postanowiłem odwiedzić browar Wojkówka
znajdujący się kilkanaście kilometrów przed moim celem podróży. Wbrew
temu co czytałem w Internecie nie miałem żadnego problemu z trafieniem
na miejsce. Budynek w którym znajduje się browar robi bardzo pozytywne
wrażenie, i z zewnątrz i w środku. Przestronnie, z klimatem, najbardziej
spodobała mi się spora szyba za barem przez którą możemy podziwiać całą
instalacje. Na plus można też zaliczyć ceny piwa i bardzo sympatyczną
obsługę. Tutaj pozytywy się kończą. Ponieważ prowadziłem, musiałem się
zadowolić butelkowanymi pozycjami i kupiłem Belgian Ale, Amber Ale,
Saisona i Pszenice Bamberg. Na pierwszy ogień poszła pszenica i nie był
to najgorszy wybór. Co prawda z klasycznym hefeweizenem nie miała wiele
wspólnego jednak po 8 godzinach jazdy spisała się całkiem przyzwoicie.
Miała co prawda jakiś dziwny element, który gryzł mnie w gardło ale, jak
już pisałem, tragedii nie było i dało się je spokojnie dopić. Niestety,
tego samego nie można było powiedzieć o Amber Ale i Belgian Ale. Po
zaledwie dwóch łykach, te pachnące siarką i jajkiem piwa poleciały
prosto do zlewu. Na ostatni ogień poszedł Saison. Ten browar, jak się
domyślam, był najświeższy (wskazówka: bark etykiety) bo nie zdążył się
jeszcze zepsuć. Podobnie jak Pszenica Saisona
dało się go wypić ale był bardzo nijaki i miał niewiele wspólnego z
prawdziwym saisonem. Odniosłem wrażenie, że wszystkie te piwa były na
jedno kopyto i tylko nieznacznie się od siebie różniły. Co więcej, błędy
popełnione na którymś z etapów produkcji skutkowały postępującym
zakażeniem. Może piwa serwowane na miejscu nie mają takich problemów ale
te "na wynos" są bardzo marne. Już wcześniej doszły mnie słuchy o
wylanych butelkach z tego browaru, teraz sam tego doświadczyłem i
ostrzegam. Dla konsumentów stacjonarnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz